Jak Budowaliśmy Tęczową cz. II
Zęby, zgrzyty, nabiał i młot!
Ten tajemniczy, poniekąd absuralny tytuł nie mówi nam nic dopóki nie cofniemy się do dnia przedstawionego na fotografiach.
Kiedy wykop pod fundamenty był prawie gotowy, Pan Staszek, operator koparki wciąż zgrzytał zębami aby tu i tam jeszcze wyrwać z litej skały wystające fragmenty. Oczywiście zgrzytał zębami koparkowej łyżki! Dla niego to codzienność, bo teren wokół Tęczowej to skromna warstwa gleby a poniżej łupek i...skała. Wprawdzie to tylko piaskowiec ale zawsze kamień. Problem polegał na tym, aby przy wyrywaniu pojedynczych bloków i bloczków nie naruszyć spójności całej ściany! Jak widać na fotografiach część ubytków w ścianie i luźnych miejsc została "zaplombowana" betonem!
Tak więc prace trzeba było dokończyć ręcznie. Kucie i skuwanie mniejszych fragmentów skał to trudna i nudna robota. Postęp niewielki a kamień jak to kamień twardy.
Taka była historia zgrzytów i zębów. Po podkuciu ściany Tadziu spakowany z plecakiem, torbą na ramieniu i wspomnianym młotem ruszył do Bochni aby tam go zwrócić do wypożyczalni. Jak zawsze towarzyszył mu uśmiech pełen nadziei i energii. Potem był już wolny co oznaczało, że gnał dalej w Polskę na kolejne wykłady i warsztaty.
Tymczasem Lucek, Bogdan i Kornel zabrali się za mieszanie wapna z piaskiem i... "jajecznicą". Tak, tak, dokładnie jak widać na fotografiach. Bogdan tłukł jajka, razem ze skorupkami mieszał żółtka z białkiem a następnie dodawał do wapiennej zaprawy. Wszystko w celu neutralizacji wpływu żył wodnych na dom i jego mieszkańców. I tak taczka za taczką wykryte wcześniej przez Tadzia żyły przykryte były wapienno-jajeczną zaprawą. Prace te były podstawą do późniejszego zalewania ławic i wylewek. Żyły, które należało zneutralizować były wzdłuż zachodniej i wschodniej ściany.
Czego jak czego ale kamienia w Tęczowej nigdy nie brakowało! Część została wykorzystana na skalniaki i murki a część pod drogę i równanie terenu.
cdn... Marek Dudek