Jak budowaliśmy Tęczową cz. V - Ekrany na tarasie.
Kiedy budynek Tęczowej był już wewnątrz wykończony, pozostało wiele prac, które "musiały poczekać". Jedne z powodu funduszów, inne z powodów technologicznych ustawiły się w kolejce po swoje miejsce. Jeszcze inne klarowały się co do koncepcji albo samego wykonania.
Zima nadchodziła nieubłaganie i na jednym ze spotkań Tadziu zapytał o rozwiązanie problemu tarasu. Z jednej strony świeżo co ułożona glazura na podłodze, kto zna temat płytek, ten wie, że nie zabezpieczone na zimę - po prostu odmarzną - bo to kwestia tej, czy następnej mroźnej pory roku. Z drugiej strony, potrzebna była przestrzeń sucha i obszerna w swoim wymiarze. Po trzecie przez ogromne drzwi jadalni i mniejsze na sali gimnastycznej "uciekało ciepło" daleko i szybko!
Siedliśmy więc i w pół godziny powstała koncepcja - robimy ekrany, które osłonią taras przed zimnymi wiatrami, płytki przed mrozem a ludzi i dom przed wyziębiemiem.
Na drugi dzień pojawiły się płyty poliwęglanowe, drewniane łaty i mnóstwo wkrętów i narzędzi. Ruszyliśmy od rana bo prognoza pogody straszyła opadami...śniegu!
I tak w fajnej organizacji pracy, jeden po drugim powstawały moduły na drewnianej ramie. Ponumerowane trafiały na swoje miejsce a Robert z Piotrem montowali je do drewnianych belek sufitu i barierek. Pomimo przenikliwego zimna praca szła dobrze. Po południu pojawił się Tadziu, obejrzał ekrany a potem zlustrował nas. Swój wzrok oparł na naszych dłoniach,oczach i nosach - potem zniknął. Pojawił się za pół godziny z tacą, na której parowało ...grzane wino. Każdy z nas dostał po połowie kubka takiego specyfiku i... to nas uratowało. Rzeczywiście byliśmy przemarznięci, zmęczeni i wyziębieni.
Nazajutrz dokończyliśmy prace. Cały taras od strony wschdniej i południowej był zakryty. Nasza rodość była tym większa, że różnica temperatur zachęcała do przebywania na tarasie. Osłonięty od wiatru balkon - był ciepłym zaułkiem.
Radość nasza była podwójna bo na następny dzień ...spadł śnieg i poza ciągnikiem niczym nie dałoby się wyjechać!
Zimą w słoneczne dni na tarasie pojawiał się efekt szklarniowy. Temperatura w ciągu dnia była wyższa niż wewnątrz ogrzewanego budynku. Otwierało się wtedy drzwi na oścież aby trochę ciepła wpuścić do środka. Przez taki efekt czuć było że wiosna tuż tuż!
Z czasem Lucek dorobił jeszcze "wizję" czyli przeszklił szybą jeden element bo matowe arkusze poliwęglanu przepuszczały rozmyte, nieostre światło.
Pewnie służą te ekrany do dzisiaj i są w stanie zaoszczędzić w ogrzewaniu przestrzeni Tęczowej kubik albo dwa drewna- i dzięki temu kilka drzew przeżyło dłużej.
Zdjęcia w Galerii
Marek Dudek