J.K - wspomnienie
Z Tadeuszem pierwszy raz miałam styczność będąc licealistką, kilkanaście lat temu, na indywidualnych konsultacjach, których udzielał co jakiś czas w Raciborzu. Przyszłam do niego nieco podłamana z bagażem mniejszych lub większych schorzeń i problemów, z których niektóre ciągnęły się za mną już od dzieciństwa, a wyszłam uzbrojona w nową wiedzę, narzędzia i nadzieję, że coś z tym można zrobić. Że Ja sama coś mogę zrobić.
Ta zaledwie jednogodzinna wizyta, stała się punktem zwrotnym w całym moim późniejszym podejściu do swojego zdrowia, ciała, sposobu odżywiania i myślenia... Zakupiłam książki o gotowaniu wg pięciu przemian i makrobiotyce, akupresurze, leczniczych głodówkach i ziołolecznictwie. Mozolnie, ale sumiennie zaczęłam wprowadzać zasady pięciu przemian do swojej kuchni. Pamiętam, że opisywałam mazakiem wszystkie przyprawy i opakowania produktów spożywczych pod kątem przemiany, do jakiej należały, żeby nie musieć ciągle szperać w tabelach. Z wielu produktów, zwłaszcza nabiałowych, zrezygnowałam ze względu na nadmiernie wychłodzony organizm i grupę krwi. Wtedy też przeszłam na wegetarianizm, ale za poradą Tadeusza zrobiłam to bardzo stopniowo. W domu rodzice nie byli zbyt przychylni tym zmianom, a wszystkie nowe zapachy ziół, kurkumy, imbiru, kardamonu, fasolki adzuki gotowanej z kombu, jakie pojawiły się w kuchni, bardzo im przeszkadzały. Nie było to wszystko łatwe i sytuacja wymagała sporej dozy samozaparcia. Ale to była przyjemna i radosna praca. Praca nad sobą i dla siebie, gdzie każdy mały sukces zdrowotny dawał ogromną satysfakcję i motywował do jeszcze większej sumienności.
Jest to praca, która z czasem przemieniła się w pasję, i która dzięki Tadeuszowi trwa u mnie do dziś. To taka "wszczepiona" potrzeba wsłuchiwania się w siebie, ciągłe poszukiwanie równowagi i harmonii we własnym ciele i umyśle, które przekłada się zawsze na twórcze kulinarne eksperymenty.
Z konsultacji u Tadeusza miałam później okazję skorzystać jeszcze kilka razy, w dłuższych odstępach czasu. Każda wizyta sprowadzała mnie zawsze z powrotem na "dobre tory", gdy za bardzo sobie odpuściłam w kwestiach diety, albo w nawale pracy nie miałam czasu zadbać o siebie wystarczająco. Mieszanki ziołowe stawiały na nogi, a Tadeusz potrafił zawsze wyznaczyć odpowiedni kierunek działania, aby przywrócić w organizmie równowagę.
Ciepło wspominam też, niestety jedyny na jakim byłam, wykład Tadeusza, połączony z warsztatami gotowania wg pięciu przemian, który odbył się niecałe dwa lata temu. Spokojny i radosny Tadeusz przekazujący z uśmiechem, pasją i precyzją ogromną wiedzę, na temat naturalnych praw rządzących wszechświatem... Tak go zapamiętam.
J.K.
Racibórz,01.02.2016