Wspomnienie Agaty
Byłam na kilku spotkaniach/obozach z Tadziem.
Najstarsze moje wspomnienie związane z nim, to kopanie rowu pod rury na wodę pitną, które miały zostać podprowadzone pod stary dom od strony lasu. Tadziu powiedział, aby każdy z nas wybrał sobie odpowiednie dla siebie narzędzie i zaczął kopać... okazało się, że dla mnie najlepszy jest mały kilof o a nie łopata... z każdym uderzeniem, czułam jak siła we mnie rośnie... Tadziu pracował łopatą. Był bardzo silny, żadna praca fizyczna nie była dla niego „straszna”. A później poprowadził nas w górę strumienia na wycieczkę.... szliśmy wodą, a nie brzegiem.. na tym polegało piękno tej wyprawy... nie w gumiakach! W tenisówkach, dłuższych lub krótszych spodniach.... I w górę... i doszliśmy bardzo wysoko a jacy byliśmy zadowoleni i wspaniale przemoczeni!!! Ho, Ho! A jak wróciliśmy zjedliśmy tęczowe pyszności.
A wieczorem Tadziu zapraszał do moczenia nóg.... takie oczyszczanie organizmu przed snem... każdy miał swoją miskę, swój kawałek szarego mydełka i ręcznik... Jak Tadziu prowadził obóz często gotował wg. kuchni pięciu przemian. A w Sylwestra piekł ciasta. I tańczył z nami i śmiał się!
A w gorące lato podawał czasami na lunch owoce z alkoholem :).
Można było zasięgnąć u niego porady zdrowotnej. Mnie kiedyś „nawaliły” nerki... i pamiętam, że z diety zalecił mi jedzenie dużej ilości krewetek.. Faktycznie po intensywnej diecie krewetkowej (miesięcznej, codziennie krewetki) ból nerek mi przeszedł i bardzo wiele lat nie powrócił... Zalecił także masowanie odpowiednich punktów akupunktury na rękach i nogach. Często pokazywał nam jak masować odpowiednie punkty, gdy cokolwiek nam dolegało.
Tadziu potrafił bardzo ciekawie przekazywać wiedzę np. o tym jak nasz wygląd wskazuje (jest informacją) jakim typem człowieka jesteśmy i jak w związku z tym powinniśmy się odżywiać.
Siedzieliśmy najczęściej na tarasie (już w nowym domu) przy jednym długim stole i pilnie robili notatki... pytali a Tadzio udzielał odpowiedzi.
Każdy poranek zaczynaliśmy (kto chciał) ćwiczeniami jogi... co ten Tadziu wyczyniał z ciałem, jaki był porozciągany!
Aha! Pamiętam truskawki, szliśmy razem z Tadziem pomagać sąsiadom zbierać truskawki bo mocno obrodziły... i nie nadążali ze zbieraniem. Sąsiedzi go lubili.
Tadziu za dużo nie dyskutował... przekazywał wiedzę, którą miał sprawdzoną... a jak usłyszał np. coś zaskakującego kwitował to swoim słynnym „NO CÓŻ”.
Jak się witał i żegnał to z całego serca... dało się wyczuć jak bardzo się cieszy ze spotkania z drugim człowiekiem i jak bardzo mile jest się widzianym w Tęczowej... Był wybitnie tolerancyjny i otwarty na bliźniego.
Nauczył nas wiele, w tym np. piszczenia pod lodowatym prysznicem w ogrodzie (TO NAPRAWDĘ POMAGA), gdyż były czasy kiedy myliśmy się wyłącznie w miskach i w ogrodzie wodą prosto ze studni. I to naprawdę było piękne! Tak jak Tadzio, który był PIĘKNYM DUCHOWO człowiekiem i żył pełnią życia i dawał z siebie to co najlepsze mógł nam dać!
Agata.